Tego dnia postanowiliśmy nie siedzieć zbyt długo w bungalowach i od razu wybyliśmy do starej kasby Taroudant powłóczyć się uliczkami i wsłuchać w gwar tętniącego miasta. Weszliśmy szybko w stary souk pooglądać biżuterię oraz ubrania. Stwierdziliśmy jednak, że nic z tych produktów nie potrzebujemy i udaliśmy się w kierunku produktów spożywczych. Tam kupiliśmy kilo mały bananów. Pojawiła się też chęć na miód pomarańczowy, w jednym z lokalnych straganów jednak nie chcieliśmy dużej ilości, a sprzedawca nie chciał sprzedać mniej niż pół litra. Po kilku godzinach kręcenia się wewnątrz murów postanowiliśmy wyjść na zewnątrz i lokalnej knajpce wypiliśmy colę i herbatkę po czym udaliśmy się w dalszą trasę. Naszym celem tego dnia była nasza wisienka na torcie marokańskim czyli Legzira beach i Sidi ifni. Zanim jednak tam dotarliśmy zachaczyliśmy siłą rzeczy o Agadir i Crocopark, gdzie trafiliśmy na karmienie krokodyli, których ilość w tym parku była przytłaczająco duża. W parku spędziliśmy jakieś 2 godzinki i ruszyliśmy dalej na południe. Wyjeżdżając z Agadiru zatrzymaliśmy się u lokalnego producenta glinianych naczyń i garnków, gdzie dokonaliśmy zakupów pamiątkowych, a przy okazji zobaczyliśmy lokalną produkcję od zaplecza. Teraz już pozostało dotrzeć do celu. Godzina robiła się późna i już wiedzieliśmy, że do Sidi Ifni dojedziemy nocą. Cały szkopół polegał na tym, że nie mięliśmy zarezerwowanego noclegu. A w naszej lokalizacji większość noclegów przekraczała nasze możliwości finansowe. Rozwiązanie było jedno jedziemy i na miejscu się okaże. Do miasteczka dojechaliśmy dobrze po godzinie 20. Pierwszy wybrany cel okazał się niewypałem. Jednak przy drugim nie wybrzydzaliśmy ponieważ trafiła nam się całkiem miła miejscówka z kuchnią sypialnią mini salonikiem i tarasem na dachu. A że tego dnia znów byliśmy bez obiadu wyskoczyliśmy na szybkie mini zakupy no i przy okazji przypomniało nam się, że wozimy ze sobą pół obiadu z poprzedniego dnia czyli patrz słynny kuskus. Szybkie odgrzewanko do tego oliwki zakupione na lokalnym souku i jedzonko jak znalazł. Wymęczeni jazdą bez namysłu wskoczyliśmy do łóżka i zaciekawieni wyglądem plaży zasnęliśmy.