Tego dnia naszą przygodę rozpoczęliśmy od błądzenia pomiędzy berberyjskimi domostwami wioski Imlil. Po kilku próbach wyszliśmy na właściwą drogę jednak nie w tym miejscu co zwykle. Szybko jednak zlokalizowaliśmy nasz samochód i dojechaliśmy do centrum wioski by zwrócić wypożyczone śpiwory obawiając się naliczenia dodatkowych kosztów z tytułu ich przetrzymywania o jeden dzień dłużej. Wytłumaczyliśmy jednak powód naszego opóźnienia i właściciel bez komplikacji zaakceptował naszą argumentację. Wracając do naszego środka transportu zauważyliśmy orzeszki ziemne w karmelu oraz migdały czego nie omieszkaliśmy pominąć. W naszej drodze do kolejnego noclegu przejeżdżaliśmy przez Ait Warir, gdzie rozstaliśmy się z naszymi towarzyszami poznanymi w drodze na Toubkal. Kierując się do Ouarzazate przejeżdżaliśmy przez góry Atlasu Wysokiego wrażenia jakie wywarł na nas ten odcinek drogi pozostaną na długo w naszej pamięci. Na tym też odcinku trasy udało nam się zakupić drobne wspomnienia z podróży targując się oczywiście po marokańsku. Późnym popołudniem dotarliśmy do naszego celu miejscowości Ait bin Haddu położonej na północ od Ouarzazate. Ponieważ dnia poprzedniego nic nie jedliśmy posiłek stał się dla nas priorytetem ważniejszym niż nocleg. Jak się jednak okazało udało nam się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Po sytym marokańskim posiłku udaliśmy się do starej kasby na zachód słońca. Wokół kasby rozstawionych jest mnóstwo straganów jak na prawdziwe Maroko przystało. Handlarze na szczęście nie byli już tak natrętni, gdyż było już późno i zwyczajnie zamykali już po prostu swoje stanowiska. Wdrapaliśmy się na górę kasby by porobić zdjęcia na tle zachodzącego słońca jednak tego dnia nie było nam to dane.